Wszyscy sugerują bym sprzedała dom na wsi po moich rodzicach. Jest jednak powód, dla którego tak uparcie się przed tym wzbraniam….

Dom na wsi, który odziedziczyłam po rodzicach, zawsze budził mieszane uczucia wśród moich bliskich i przyjaciół. „Sprzedaj go, to same problemy!” – mówili wszyscy. Dla nich była to kwestia pragmatyczna – dom, który rzadko odwiedzałam, a który ciągle wymagał napraw. Ale ja wiedziałam, że to nie jest zwykły dom. Była w nim ukryta część mnie, której nie mogłam zostawić za sobą.

– Przecież nigdy tam nie jeździsz. To tylko kosztuje pieniądze – mówiła moja siostra, kiedy przy okazji kolejnej rozmowy naciskała, bym w końcu wystawiła dom na sprzedaż.

Prawda była jednak inna. Ten dom był dla mnie czymś więcej niż tylko nieruchomością. Każdy zakątek krył wspomnienia, których nie chciałam się pozbyć. Był czymś, co łączyło mnie z rodzicami, nawet po ich odejściu. Był świadkiem wydarzeń, o których nie wiedział nikt, prócz mnie.

Kiedy noc zmieniała wszystko

Miałam wtedy 16 lat. To był zimny, deszczowy wieczór, kiedy do domu zapukał mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Był przemoczony do suchej nitki, a jego twarz zasłaniał kaptur. Rodzice byli na górze, a ja zostałam sama w kuchni. Otworzyłam drzwi i od tamtej chwili wszystko się zmieniło.

– Muszę porozmawiać z twoimi rodzicami. To sprawa życia i śmierci – powiedział spokojnie, ale w jego głosie była jakaś ukryta groźba. Z bijącym sercem zaprowadziłam go do pokoju, gdzie rozmawiał z moimi rodzicami przez długie godziny. Do dziś nie wiem, co wtedy usłyszałam zza zamkniętych drzwi, ale po tej nocy mama była inna. Z ojcem prawie nie rozmawiała, a ja wiedziałam, że coś się wydarzyło. Od tego momentu zaczęliśmy rzadziej jeździć do tego domu.

Kiedy moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a ja odziedziczyłam ten dom, miałam wrażenie, że przekazali mi coś więcej niż tylko stare mury. To było jak nierozwiązana tajemnica, której wciąż nie odkryłam, ale czułam, że jestem coraz bliżej.

Presja otoczenia

Każdy kolejny rok przynosił nowe propozycje sprzedaży. Sąsiedzi pytali, czy nie mam kogoś, kto by się tym domem zajął. „Po co ci ten dom, skoro go nie używasz?” – pytali przyjaciele. Nawet mój mąż naciskał, że to nieracjonalne trzymać pustą posiadłość. Ale nie chodziło o racjonalność. Chodziło o to, co stało się tamtego deszczowego wieczoru. Coś mówiło mi, że ten dom skrywa odpowiedź na pytania, które nigdy nie padły.

– Ty i twoje sentymenty, one was kiedyś zgubią – powiedział kiedyś mój mąż w gniewie. Zamiast rozumieć, próbował naciskać, jak wszyscy inni. Ale ja byłam uparta. Wiedziałam, że muszę to rozwiązać sama, zanim ten dom zniknie na zawsze.

Kłótnia o przyszłość

Pewnej nocy, po kolejnej rozmowie o sprzedaży, w końcu nie wytrzymałam.

– Nie sprzedam tego domu, i już! – wykrzyczałam, a w moim głosie brzmiała nie tylko złość, ale i strach. Mąż spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

– Dlaczego tak uparcie go bronisz? Coś ukrywasz? – zapytał, a ja zamarłam. Nigdy wcześniej nie zadał mi tego pytania, a ja nigdy nie sądziłam, że będę musiała to wyznać.

– Jest coś, o czym nie wiesz – zaczęłam. Z każdym słowem czułam, że burzę niewidzialny mur, który trzymałam przez lata. Opowiedziałam mu o mężczyźnie, który tamtej nocy pojawił się w naszym domu. O rozmowie, której nigdy nie poznałam, ale która zmieniła nasze życie. O tym, że czułam, że coś tam pozostało, jakaś nieodkryta prawda.

Mój mąż zamilkł. Po raz pierwszy od lat spojrzał na mnie z czymś więcej niż złość. Była to ciekawość i… może nawet współczucie.

Ostateczna decyzja

Teraz jestem na rozdrożu. Wiem, że muszę coś zrobić. Albo dowiem się prawdy i będę mogła zamknąć ten rozdział mojego życia, albo… sprzedam dom i zapomnę. Ale czy naprawdę mogę to zrobić, nie wiedząc, co kryje się za drzwiami tamtej nocy?

Jak myślicie, co powinnam zrobić? Czy powinnam sprzedać dom, mimo że czuję, że kryje on ważną część mojego życia? Dajcie znać, co wy byście zrobili, w komentarzach na naszym Facebooku!

Comments
Loading...
error: Treść zabezpieczona !!