Matka oddała mnie na wychowanie dziadkowi, a sama robiła karierę. Teraz jego chce oddać do domu starców, ale się przeliczyła
Od najmłodszych lat moim największym wsparciem był dziadek. To on mnie wychował, to z nim spędzałem najwięcej czasu, gdy mama zajmowała się swoją karierą. Odkąd pamiętam, zawsze była zajęta – w delegacjach, na spotkaniach, pod telefonem. Kariera była dla niej priorytetem, a ja? Ja byłem odpowiedzialnością, którą zrzucono na barki starszego człowieka.
Dziadek nigdy nie narzekał. Był zawsze uśmiechnięty, gotowy pomóc i zrozumieć. To on nauczył mnie, jak radzić sobie z codziennymi trudnościami, jak naprawiać rzeczy w domu, a nawet jak gotować. Choć mama bywała w domu, nie miała dla mnie czasu ani uwagi. Nawet, gdy odnosiła kolejne sukcesy, nie dzieliła się nimi ze mną. Zawsze byłem „dzieckiem dziadka”, jak to mówili sąsiedzi.
Dziadek – mój prawdziwy rodzic
Nasza więź z dziadkiem była niezachwiana. Każdego dnia wracałem do domu, wiedząc, że tam czeka na mnie ktoś, kto mnie kocha i komu na mnie zależy. Mama traktowała dom jak hotel – wpadała na chwilę, aby się przespać, a potem znikała w wirze swoich obowiązków. Dla niej liczyły się sukcesy zawodowe, awanse, kontrakty. Ja byłem tylko przystankiem w jej pędzie.
Dziadek był moją opoką. To on brał mnie do szkoły, pomagał odrabiać lekcje, chodził na moje mecze i pomagał mi, gdy czułem się zagubiony. Kiedy miałem problemy w szkole, nie dzwoniłem do mamy – dzwoniłem do dziadka. To on był moim rodzicem, nawet jeśli formalnie nim nie był.
Decyzja, której nie mogłem zaakceptować
Kiedy dziadek zaczął chorować, wiedziałem, że prędzej czy później mama będzie musiała się zaangażować. Jednak jej reakcja na pogarszający się stan zdrowia dziadka była dla mnie szokiem. Bez większych skrupułów zaproponowała, by oddać go do domu starców.
– Nie mamy czasu ani zasobów, by się nim zajmować – powiedziała obojętnie, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
Byłem wściekły. Jak mogła tak łatwo zrezygnować z człowieka, który oddał jej całe swoje życie? Dziadek poświęcił wszystko, by mnie wychować, a ona chce go teraz „oddać”, jakby był czymś zbędnym. Ta decyzja pokazała mi, jak daleko się od nas odsunęła, jak bardzo kariera przysłoniła jej to, co naprawdę ważne.
Ostatnie słowo należy do mnie
Wiedziałem, że nie mogę na to pozwolić. Dziadek nie zasłużył na to, by trafić do domu starców. Postanowiłem, że sam zajmę się jego opieką, niezależnie od tego, co powie mama. Zorganizowałem dla niego opiekunkę, która przychodziła, gdy byłem w pracy. Spędzałem z nim każdą wolną chwilę, rozmawialiśmy, oglądaliśmy stare filmy, wspominaliśmy dawne czasy. Wiedziałem, że czas, który mu pozostał, jest cenny i że nie mogę go zmarnować.
Mama nie była zadowolona z mojej decyzji. Była przekonana, że to nie ma sensu, że dziadek powinien być pod profesjonalną opieką. Ale dla mnie liczyło się coś więcej – lojalność, wdzięczność i miłość. Dziadek był dla mnie wszystkim i zamierzałem być przy nim do końca, tak jak on był przy mnie przez całe moje życie.
Ostateczna konfrontacja
Kiedy mama próbowała po raz kolejny przekonać mnie do swojej decyzji, nie wytrzymałem.
– Jak możesz tak łatwo oddać dziadka? – zapytałem gniewnie. – To on cię wspierał, kiedy robiłaś karierę, to on mnie wychował, kiedy ciebie nigdy nie było. A teraz chcesz go oddać, jakby był problemem?
Mama spojrzała na mnie z chłodnym wyrazem twarzy.
– Nie rozumiesz, synu. To dla niego lepsze. Nie mamy czasu, żeby się nim zajmować. Muszę pracować, ty masz swoje życie… – mówiła tonem, który brzmiał jak gotowy na każdą krytykę.
– Dziadek poświęcił swoje życie dla nas. A ty teraz chcesz go oddać? – odpowiedziałem, patrząc na nią z wyrzutem.
Mama westchnęła, jakby nie miała już cierpliwości do tej rozmowy.
– Po prostu nie mamy wyboru – rzuciła, odwracając się w stronę drzwi.
W tym momencie drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł dziadek, który najwidoczniej wszystko słyszał. Spojrzał na mnie, potem na mamę. Na jego twarzy nie było gniewu, ale coś w jego spojrzeniu sprawiło, że zamarliśmy oboje.
– Nie musisz mnie nigdzie oddawać – powiedział spokojnie. – Ale zanim zdecydujesz, co zrobisz, chciałbym, żebyś wiedziała coś ważnego. Całe życie robiłem dla ciebie i dla niego, co tylko mogłem, żebyście mogli żyć lepiej. A teraz, kiedy jestem stary, pewnie już nie mam takiej wartości, co? – zapytał, patrząc prosto w oczy mamie.
Mama wyglądała, jakby została zaskoczona.
– Tato, to nie tak… – próbowała coś powiedzieć, ale dziadek ją przerwał.
– Wiesz, kiedyś myślałem, że pracując na twój sukces, robię dobrze. Chciałem, żebyś miała karierę, żebyś mogła być kimś ważnym. Ale teraz widzę, że przez to straciłaś coś, co jest cenniejsze. – Spojrzał na mnie z czułością. – Zabrakło ci serca. To nie ty powinnaś mnie oddawać, to ja powinienem oddać ciebie.
Mama zbladła, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Dziadek odwrócił się i skierował swoje kroki do drzwi.
– Poczekaj! – wykrzyknęła nagle mama, jakby dotarło do niej, co właśnie się stało. – Nie chciałam… Tato, przepraszam!
Dziadek spojrzał na nią przez ramię, bez emocji.
– Nie musisz przepraszać, córko. Ale jeśli nie umiesz być tu dla mnie teraz, tak jak ja byłem dla was, to może rzeczywiście lepiej, żebym trafił do domu starców. Bo w domu, w którym nie ma serca, człowiek tylko cierpi.
Mama zrozumiała. Nie powiedziała już nic więcej, a ja wiedziałem, że te słowa będą ją prześladować jeszcze długo.